> | Recenzje |
Recenzje
„Piosenki do mężczyzny” - koncert w Teatrze Groteska
Agnieszka Chrzanowska rozpala Kraków – relacja z koncertu
W niedzielę 24 listopada w krakowskim teatrze Groteska odbył się koncert Agnieszki Chrzanowskiej promujący jej najnowszy album „Piosenki do mężczyzny".
Artystka – związana w przeszłości m.in. z Piwnicą pod Baranami – nie lubi określenia „poezja śpiewana". Woli termin „piosenka artystyczna". Faktycznie, jej pełne temperamentu, ogniste utwory trudno zamknąć w lirycznej szufladce poezji śpiewanej. Greckie korzenie dały Chrzanowskiej nie tylko niesamowite, świdrujące ciemne oczy oraz burzę czarnych włosów, ale również autentyczny śródziemnomorski temperament, który w chłodny, listopadowy wieczór rozpalił Groteskę.
Prawie wszystkie teksty wykonywanych na koncercie utworów są autorstwa Chrzanowskiej. Artystka lubi wszelkiego rodzaju zabawy słowem – dwuznaczności, skojarzenia, grę słów. Teksty są przepełnione liryzmem, jest w nich miejsce na gorycz, ale również optymizm i zachwyt nad pozornie banalnym spojrzeniem w oczy. Są bardzo kobiece. Również muzycznie było różnorodnie i zaskakująco. Delikatne brzmienia sąsiadowały ze śmiałymi wypadami w stronę jazzu, a pikanterii dodawali zaproszeni goście ze swoimi instrumentami: Marcin Rumiński z whistle tin & low, Marcin Dyjak z harmonijką ustną, Marek Michalak z puzonem oraz Marco Lo Russo z akordeonem. nie należy również zapominać o świetnych i... bardzo kontaktowych muzykach, którzy na co dzień towarzyszą artystce: Wojciechu Pieczce grającym na fortepianie, Szymonie Frankowskim – na kontrabasie oraz Dominiku Klimczaku – na perkusji. Rewelacyjny wokal Chrzanowskiej to temat sam w sobie. Bywa aksamitny i zmysłowy, nieokiełznany i drapieżny, słodki i ironiczny. Perfekcja!
Koncerty Chrzanowskiej to nie tylko muzyka, ale również żywy, osobisty i dowcipny dialog z publicznością. Tym razem – zgodnie z tytułem płyty i koncertu – artystka skupiła się na trudnych relacjach damsko-męskich. Choć czy naprawdę trudnych? Jej zdaniem dialog, a co za tym idzie, porozumienie między kobietą i mężczyzną, mogą być bardzo proste, jeśli tylko obie strony zdecydują się odrzucić uprzedzenia. Druga ważna sprawa to uświadomienie sobie różnic pomiędzy naturą kobiety i mężczyzny.
Wielbiciele Agnieszki Chrzanowskiej mieli też okazji poznać parę szczegółów z jej życia prywatnego. Na przykład, że jej ortopeda, ginekolog i mechanik dostają bilety na koncerty z zamian za zniżki, a w książce „Mów jak prawdziwy Włoch" zamiast porad, jak zamówić pizzę, artystka znalazła takie kwiatki jak: „Idziemy do ciebie, czy do mnie?".
Chrzanowskiej towarzyszył światowej klasy wirtuoz akordeonu Marco Lo Russo. Włoch w dzieciństwie marzył o tym, żeby zostać stolarzem, a po akordeon sięgnął, ponieważ właśnie ten instrument lubiła jego babcia. Po polsku zna co prawda tylko pięć słów („tak", „nie", „dziękuję", „dzień dobry" i... „taka sytuacja"), ale z Chrzanowską od razu zrozumieli się bezbłędnie, bo nadają na tej samej artystycznej fali. Artysta bardzo ceni polską publiczność. Jego zdaniem jesteśmy bardziej otwarci na ambitne muzyczne projekty niż inne nacje. (Miło, że ktoś nas chwali ).
Świetny koncert – cudowna muzyka, dające do myślenia teksty, charyzmatyczna wokalistka i idealnie dobrani goście. Agnieszka Chrzanowska na scenie to – zarówno pod względem wokalnym, jak i ekspresji scenicznej – prawdziwe ZJAWISKO!
Gabriela Iwasyk
Koncert “Skąd się biorą mężczyźni…”
Koncert Agnieszki Chrzanowskiej
12 marca 2011. Recenzja Olgi Śmiechowicz
Nie wolno pocieszać cudzych kobiet
Ostatniej niedzieli, w foyer Radiowego Teatru Piosenki powtarzano z ust do ust, że wcześniej na scenie polskiej liczyła się tylko Ewa Demarczyk, a dziś jej miejsce zajęła Agnieszka Chrzanowska.
To zasłyszane, nie byłabym w stanie wymyślić takiego komplementu. Komplementu w pełni zasłużonego. Przekona się o tym każdy, kto kiedykolwiek zobaczy ją na scenie. Choć ten wieczór był okazją szczególną, bo rzadko zdarza się, by dyrektor artystyczny występował na scenie własnego teatru. Gdzie zna się każdy centymetr podłogi, misterne plątaniny kabli od reflektorów, wszystkie pułapki i wszystkie możliwości. w “Silmarillionie” J.R.R. Tolkiena jest taki opis, gdy Iluvatar stwarzał świat, wszystko uzyskiwało konkretyzację i materializację pod wpływem jego spojrzenia sprzężonego z twórczą myślą. Wystarczyło, by skierował wzrok w odpowiednie miejsce, a z płaskiej powierzchni wydobywały się góry i tryskały strumienie. Pośrodku konstelacji takiego właśnie teatralnego świata, stała tego wieczoru Agnieszka Chrzanowska. Zdarzają się w literaturze postaci, które z czystej skromności nie czynią cudów.
Na krótkiej smyczy mikrofonu trzymała wszystkie, potrzebne jej podczas tego występu, emocje. z wyczuciem dawkowała im przestrzeń wolności, pilnując, by nie gryzły widzów po kostkach, nie zapominając jednak, że nawet one, tak potulnie przybiegające na zawołanie, pozbawione możliwości wybiegania się, mogą stracić kondycję startową. Idealnie ogrywała akcenty i sensy. Wszystkie pauzy, każdy ruch dłoni, miały swoje znaczenie. Swoją sceniczną obecnością: w tekstach, w muzyce, w każdym elemencie, pokazywała, jak piękną realizację może odnaleźć w trójwymiarze, niczym nieograniczona wyobraźnia muzyczna i aktorska. w skupieniu wykonując swoje teksty, jakby stwarzając je za każdym razem od nowa, przypomniała swojej publiczności o podstawowym imperatywie, jakim jest czułość na słowo. Myślę jednak, że tym, którzy przyszli tego wieczoru do Radiowego Teatru Piosenki, z najzwyklejszej, ludzkiej miłości do tej artystki, do jej pracy i wartości, które przekazuje, nie trzeba o tym przypominać. z łatwością podjęli z nią metateatralny dyskurs. Obie strony przerzucały sobie kolejne kawałki liny, zakończonej chwytnymi haczykami – każde pociągnięcie sprawiało, że odległość pomiędzy sceną a widownią ulegała pomniejszeniu.
Będąc na swoim terytorium, wchodziła między rzędy i rozpoczynała dyskusje: “Należy? Czy też nie należy, pocieszać cudze kobiety?”, “Czemu podczas wypadków samochodowych kobiety dostają zawsze z przodu albo z tyłu a mężczyźni po bokach”? Żartobliwie opowiadała o książkach, których autorzy próbują wyjaśnić fenomen męskiej nieumiejętności znalezienia masła w lodówce, o ile, rzecz jasna, wcześniej uda się znaleźć samą lodówkę, choć, jak argumentował jeden z widzów: “Prawdziwy mężczyzna lodówkę zawsze znajdzie”.
Żartobliwie, nie do końca serio. z figlarną przekornością zapaloną na dnie źrenicy. Czasem jednak aż nazbyt dojmująco serio. Gdy światło w oczach przygasało, gdy z karku, przez ramiona i dłonie, ciężko wsparte na statywie, spływało zawiesiście i mocno kapało na podłogę, że dwoje, którzy się kochają, nie mogą być razem. Nie mogą się wysłuchać, nie mogą się zrozumieć. Że ulice, równolegle prowadzące ich życia, nigdy się nie przetną. o zimnie samotności, które odczuwała Camille Claudel, zamknięta w szpitalu dla obłąkanych. Smutnookie słowa. o świecie, który można wziąć w ramiona, jeżeli się tylko zechce. Czemu więc tego nie robimy? Rozdzierające. Zbywane obojętnym wzruszeniem ramion. Ci, którzy zechcą – zrozumieją.
Ważne i dobre doświadczenie tego wieczoru dla zrozumienia, czym jest sztuka teatru; zobaczyć artystkę, która potrafi się bawić i cieszyć z okazji spotkania ze swoją publicznością. Która żywo reaguje na każdy impuls, każdy komentarz. Poczuć tę siłę fali przypływu z widowni, gdy na samym końcu zrywają się brawa niepozwalające zejść ze sceny. Najlepszy sposób, by podziękować artyście… Aha, i jeszcze jedno zdanie na koniec… znów nie moje… Baudelaire’a: była tak piękna, że nie śmiałbyś ją kochać.
Olga Śmiechowicz
Teatralia Kraków
24 marca 2011
"Piosenki do mężczyzny" - koncert w ramach "Kierunek Gołdap"
Recenzje płyty "BEZ UDZIAŁU GWIAZD"
Agnieszka Chrzanowska, aktorka, kompozytorka i wreszcie piosenkarka wyrosła z tradycji Piwnicy pod Baranami. Lepszej rekomendacji nie trzeba. Swój talent autorski, a także ekspresję muzyczną zaprezentowała na kilku płytach. Nowy album bardzo klimatyczny i wyciszony, zagrany jest głównie na instrumentach akustycznych. Teksty poważne, refleksyjne, o życiu, porażkach, zwycięstwach, uczuciach. Oprócz kilkunastu nowych piosenek do wydawnictwa dołączono płytę DVD z 10 piosenkami wybranymi z całego dorobku artystki.
„Cogito” lipiec 2009
Jest kompozytorką ponad stu piosenek w
repertuarze własnym, do słów znanych polskich poetów i autorów,
a także poetów zagranicznych. Zarówno klasyków: Georga Trakla,
Bolesława Leśmiana, Czesława Miłosza, jak i współczesnych:
Michała Zabłockiego, czy Józefa Latos. Jej piosenki odznaczają
się wysoką wartością literacką i niezwykłą kulturą muzyczną.
Tom kultury” czerwiec 2009
Album krakowskiej wokalistki to idealna płyta dla fanów Kate Bush, Katie Melua czy Lary Fabian. Subtelne, poetyckie kawałki, choć trudno znaleźć je na listach przebojów, mają już liczne grono fanów.
„Olivia” grudzień 2009
Śpiewająca już od ponad dekady Agnieszka Chrzanowska jest jedną z bardziej charyzmatycznych postaci na krakowskiej scenie muzycznej. a to głównie dzięki temu, że od początku swej kariery, nie oglądając się na aktualne mody i trendy, tworzy własną wizję muzyczno-tekstową (oczywiście z pomocą Michała Zabłockiego). Potwierdza to jej najnowszy album „Bez udziału gwiazd”. Przekornie zatytułowany, przynosi on nieco inną muzykę niż poprzednie dzieło piosenkarki „Tylko dla kobiet”. Choć i tym razem Chrzanowska skupia się w tekstach na emocjach typowych dla płci pięknej, śmiało balansując między egzaltacją i zadumą, to w warstwie muzycznej proponuje kompozycje znacznie prostsze, bardziej subtelne, a przez to skoncentrowane na jej głosie, melodii i słowach. Takie akustyczne granie służy Chrzanowskiej, potwierdzając, że to właśnie ona jest na płycie gwiazdą.
„Miasto kobiet”